niedziela, 29 grudnia 2013

Mailem, kabelkiem, Calibrem...

Przede wszystkim należałoby się zastanowić jak mają się prezentować pliki na czytniku. Niektórzy wolą listę (po lewej), bo na stronie mieści się troszkę więcej książek. Ja wolę podgląd okładek (po prawej).



Zarówno listę jak i okładki można porządkować po tytule, autorze (u mnie, dość abstrakcyjnie, książki ułożyły się według imion autorów) lub czasie od przesłania.
Jeżeli ma to być lista, każdy sposób przesłania książki jest dobry i skuteczny. Najwygodniejszy dla mnie jest mailowy - szybko i nie trzeba szukać kabelka ;-) a książki trafiają do chmury amazonowej, z której w razie czego bez problemu można sobie je w każdej chwili pobrać lub ponownie przesłać do Kindle'a (z czego już zdążyłam skorzystać, kiedy nieopatrznie wyciachałam sobie plik z PW).
Przy widoku "okładkowym" zaczynają się schody. Kiedy robiłam Córce "wielkie świąteczne doładowanie", korzystałam tylko z wysyłki mailem. Część książek miała okładkę, część nie. Pogodziłam się z tym, ale na moim urządzeniu chciałam mieć pięknie widoczne okładki...
Zacznijmy jednak od różnic:
Pierwsza od lewej jest książka kupiona na Amazonie i przesłana bezpośrednio do Kindle'a, pozostałe 2 zostały przesłane z polskiej e-księgarni. Ostatnia przeszła bez okładki, co jest najbardziej wkurzające, ale irytujący jest również napis "Personal", którym oznaczane są pliki nie-amazonowe. Tik w prawym górnym rogu okładki oznacza, że książka jest w chmurze (przeszła mailem). Ciekawe, że oznaczenie "zachmurzenia" książki nie pojawia się w książce amazonowej, ale to pewnie z powodu oczywistości umieszczenia w środowisku Amazonu książki u nich kupionej na ich czytnik.
Żeby uzyskać widok okładek, kombinowałam przesyłkę - po kablu lub mailem, ale były i bardzo oporne książki, które nie miały widocznej okładki ani po przesłaniu mailem, ani po skopiowaniu na czytnik, a że dotyczyło to również książki, którą aktualnie czytam, liznęłam Calibre - skonwertowałam e-booka i przesłałam bezpośrednio z Calibre, a efekt:

Zmiana jest również wewnątrz samego e-booka: poprawiło się formatowanie tekstu.
Czy polecam taką metodę? Nie mam zdania. Faktycznie poprawia się estetyka, ale nie mam pojęcia, co dzieje się z kodem książki, jak mocna jest ingerencja w plik. Na forum różni magicy operują fragmentami skryptów, potrafią zmieniać pojedyncze elementy. Dla mnie Calibre to magiczne pudełko, z jednej strony plik włazi, z drugiej wyłazi, ale czy w środku mu czegoś niebezpiecznego nie dopakowano, nie mam pojęcia.
Bez użycia Calibre (czy innego programu do e-booków), można osiągnąć takie efekty:
Oczywiście dla samego czytania nie ma to znaczenia, a przy ustawieniu widoku na listę, fakt zaciągnięcia okładki lub nie, jest nieistotny.
Do świadomego poprawiania plików jeszcze nie dorosłam i nie mam pojęcia, czy w ogóle dorosnę... 
I oczywiście warto poczytać na ten temat w Świecie czytników: "Mailem, czy po kablu".
Kolejny post będzie o przesyłaniu e-booków mailem dla opornych, czyli takich jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz