wtorek, 10 grudnia 2013

Przy poniedziałku

Przychodzę dziś do pracy, otwieram maila i ciśnienie o poranku mi skacze, bo czytam takiego oto maila:


W lipcu wysłałam człowiekowi propozycję przelotu na przełom kwietnia i maja - trochę było za wcześnie: ani szczególnie dobrych ofert, nie wszystkie linie miały już rozkłady lotów na kolejny sezon letni. Ceny delikatnie mówiąc nieoszałamiające (albo właśnie oszałamiające ;-), bo powyżej 3 tys. zł za bilet. Kiedy pasażer mi pisze, że przesiadki mile widziane, wiem, że jest skłonny lecieć nawet dość ryzykownie, czyli z 2 biletami, ale w takim przypadku trzeba by mega tanio na przykład do Delhi dolecieć, a tu promocji żadnych jeszcze nie było. Po przeszło 4 miesiącach dostaję pełnego "uśmiechów" obraźliwego maila...
Odpowiedziałam na niego całkiem grzecznie, ale na szczęście z jakiegoś dziwnego powodu gmail nie przyjmuje wiadomości z naszego serwera, więc pasażer go nie odebrał.
Nie wiem, kiedy klient dokonał rezerwacji - od lipca do grudnia wiele się zdarzyło, sporo promocji przemieliło. Zestawienie Turka i Lufy sugeruje, że pasażer kupił sobie co najmniej 2 bilety. Najprostsza konsekwencja: bagaż - 30kg na TK, 23kg na LH. Brak gwarancji ciągłości podróży gdzieś tam w świecie. Na szczęście nie moja sprawa, nie ja się będę tym zajmować jeśli się coś omsknie. Nie raz już proszono mnie o interwencje, bo coś nie zagrało... Na szczęście to lato, człowiekowi źle nie życzę, niech poleci, doleci i pozostanie w poczuciu swojej wyższości.
Szkoda, że nie miałam czasu, żeby pobawić się tym przelotem i znaleźć coś jeszcze tańszego.
Od razu przypominają mi się analogiczne przypadki, kiedy trzeba było zagryźć zęby, żeby nic nie powiedzieć... Ech, innym razem...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz