wtorek, 7 października 2014
Cora Cormack "Coś do stracenia"
Takie sobie czytadełko. Lekkie, miejscami zabawne.
Bohaterka jest sympatyczna, chociaż świrowanie z powodu dziewictwa raczej słabo świadczy o jej intelekcie (a niby wszystko analizuje i poddaje gruntownym przemyśleniom). Knajpy i alkohol w niemałych ilościach jako sposób na odreagowanie stresu, czy uczczenie sukcesu, zdecydowanie mi się nie spodobały: szot za szotem, a potem problemy z utrzymaniem równowagi...
Romans z wykładowcą mnie nie rusza (szczególnie, że bohaterowie są dorośli, nie są w związkach), chociaż właściwie oboje zachowują się dość szczeniacko. Taki układ jest eksploatowany od czasów starożytnych i proszę: ciągle nośny.
Jeśli można się czegoś czepić, to podejście do seksu. Bardzo wpisuje się w obecne hedonistyczne podejściu do życia i lekkie traktowanie związków. Gdzie czasy, kiedy seks mógł być fizyczną ekspresją uczucia łączącego dwoje ludzi? No dobra, ale to już dywagacje starej baby dla rozrywki czytającej powieści dla młodych bab ;)
Coś do stracenia
Cora Cormack
tyt. oryginału: "Losing it"
przekład: Iwona Wasilewska
Wydawnictwo Jaguar, 2014
w wersji papierowej 304 strony
3/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz