Kolejna okropna książka. Nie, że zła. Jest dobrze napisana soczystym, barwnym, choć jednocześnie wulgarnym językiem. Jest mocno przewrotna i do bólu współczesna - z opisem nas samych nastawionych na sukces, łatwe przyjemności, nieradzących sobie z trudnościami, bo przecież wszystko ma być pięknie, jak w reklamach. Porażający opis ewolucji małżeństwa, erozji uczuć, uwikłania w sieć niezdrowych relacji i wielopoziomowych kłamstw wywołuje odrazę, ale jednocześnie wartka akcja wciąga. Brrr...
Cytaty:
"nie stworzono takiej aplikacji, która zapewni rausz po bourbonie w upalny dzień w chłodnym, ciemnym barze. Na świecie zawsze będzie zapotrzebowanie na drinki."
"Wydawało mi się, że nie ma już do odkrycia nic nowego. Nasze społeczeństwo było całkowicie rujnująco naśladowcze. Stanowiliśmy pierwsze istoty ludzkie, które niczego nie zobaczą po raz pierwszy. Gapiliśmy się na cuda świata tępym wzrokiem, rozczarowani. Mona Liza, piramidy, Empire State Building. Zwierzęta z dżungli przypuszczające na siebie atak, rozpadanie się odwiecznych lodowców, wybuchy wulkanów. Nie przypominam sobie żadnej niezwykłej rzeczy widzianej na własne oczy, której bym nie porównywał do filmu albo programu telewizyjnego. Pieprzona komercja. Znacie tę okropną śpiewkę zblazowanych: Widzieeeeliśmy to. Rzeczywiście wszystko widziałem, a najgorsze jest to, co sprawia, że mam ochotę palnąć sobie w łeb: doświadczenie z drugiej ręki jest zawsze lepsze. Ujęcie bywa wyrazistsze, obraz ostrzejszy, kąt, pod jakim kamera filmuje, i ścieżka dźwiękowa oddziałują na moje emocje w sposób, w jaki rzeczywistość już nie potrafi. Właściwie nie wiem, czy jesteśmy jeszcze ludźmi, ci z nas, którzy są jak większość z nas, którzy dorastali z telewizją, filmami, a teraz jeszcze internetem. Jeśli ktoś nas zdradza, wiemy, jakie słowa wypowiedzieć; gdy umiera ukochana osoba, wiemy, jakie słowa wypowiedzieć. Jeśli chcemy odegrać ogiera, cwaniaczka albo głupka, wiemy, jakie słowa wypowiedzieć. Wszyscy korzystamy z tego samego wyświechtanego scenariusza.
W tych czasach bardzo trudno być osobą, po prostu prawdziwą, rzeczywistą osobą, a nie zbiorem cech charakteru wybranych z pojemnego automatu z charakterami.
A skoro wszyscy odgrywamy jakieś role, nie może istnieć coś takiego jak bratnia dusza, bo przecież nasze dusze nie są oryginalne.
Doszło do tego, że wydaje się, jakby nic nie miało znaczenia, bo nie jestem prawdziwą osobą i wszyscy inni też nie.
Zrobiłbym wszystko, by znów poczuć się rzeczywisty."
"Fajna Laska. Mężczyźni zawsze uważają, że to zdecydowany komplement, prawda. Jest fajną laską. Oznacza to, że jestem seksowną, błyskotliwą, dowcipną kobietą, która uwielbia piłkę nożną, pokera, świńskie dowcipy i bekanie, która bawi się w gry wideo, pije tanie piwo, lubi orgietki we troje i seks analny, i wpycha sobie do gęby hot dogi i hamburgery, jakby była ochoczą ofiarą największego na świecie kulinarnego gwałtu zbiorowego, ale udaje jej się o dziwo wciąż nosić rozmiar XS, ponieważ fajne laski są przede wszystkim seksowne. Seksowne i wyrozumiałe. Fajne Laski nigdy się nie wściekają, one tylko uśmiechają się z pewnym rozczarowaniem, ale też miłośnie, i pozwalają swoim mężczyznom robić, co im się podoba. Masz mnie gdzieś? Nic nie szkodzi. Jestem Fajną Laską.
Mężczyźni rzeczywiście sądzą, że taka dziewczyna istnieje. Może dają się oszukać dlatego, że tak wiele kobiet chce się pod nią podszywać. Bardzo długo Fajna Laska działała mi na nerwy. Widziałam różnych facetów – przyjaciół, współpracowników, obcych – którzy dostawali bzika na punkcie tej udawaczki. Korciło mnie, by usadzić tych kolesiów i spokojnie powiedzieć: Nie jesteś na randce z prawdziwą kobietą, jesteś z kobietą, która widziała zbyt wiele filmów; ich scenariusze napisali nieporadni społecznie mężczyźni, pragnący wierzyć w to, że taka kobieta istnieje i mogłaby ich pocałować. Mam ochotę chwycić takiego nieszczęśnika za klapy albo torbę i powiedzieć: Ta suka tak naprawdę nie lubi chili dogów – nikt aż tak za nimi nie przepada! A Fajne Laski są jeszcze bardziej żałosne: one nawet nie udają, że są kobietami, którymi chcą być, one udają kobiety, jakich pragną mężczyźni. A, i jeśli nie jesteś Fajną Laską, błagam, byś nie wierzyła w to, że twój facet nie pragnie Fajnej Laski. Oczywiście może chodzić o jakąś inną jej wersję – jeśli on jest wegetarianinem, Fajna Laska będzie lubiła tofu i miała świetny kontakt z psami. A jeśli on jest wyluzowanym artystą, Fajna Laska może być wytatuowaną okularnicą, która uwielbia komiksy. Są różne wariacje wystawy sklepowej, ale wierzcie mi, on pragnie Fajnej Laski, która, ogólnie rzecz ujmując, lubi to samo co on, i nigdy, kurwa, nie narzeka.
... Wkrótce Fajna Laska stanie się standardem. Mężczyźni uwierzyli w jej istnienie – nie jest tylko wymarzoną dziewczyną, jedną na milion. Każda ma być taka, a jeśli ty nie jesteś, to znaczy, że z tobą jest coś nie tak."
Gillian Flynn
Zaginiona dziewczyna
tyt. oryginału: Gone Girl
przekład: Magdalena Koziej
Wydawnictwo G+J, 2013
w wersji papierowej 652 strony
8/10
opis z LC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz