Kiedy się robi gorąco, nic tak fajnie nie odświeża jak frappe. Podpatrzona u rodzinki w Grecji i na szybko zrobiona, kiedy tylko słoneczko mocniej przygrzało...
A ja to robię tak:
Do wysokiej szklanki wsypuję kawę rozpuszczalną i cukier trzcinowy. Dodaję trochę wody (tak do 1/5 szklanki) i mieszam spieniaczem do mleka, który dostałam od Córki na dzień matki. Zresztą stosowną szklaneczkę również dostałam od Córki.
Dziękuję Córeczko :)
Kiedy już się zrobi porządna pianka, zalewam to wszystko mocno schłodzonym mlekiem. W zależności od nastroju większą lub mniejszą ilością. Czasem piankę pozostawiam mocno kawową, a czasem i ją zalewam mlekiem. I piję przez tę piankę - taka jest smaczniejsza niż pita przez rurkę.
Niedługo trzeba będzie poeksperymentować z syropami lub sosami.
Czy frappe imbirowa na przykład jest smaczna?
Grecka rodzinka ma fajny spieniacz do tej kawy. Elektryczny. Na prąd z gniazdka, nie na bateryjkę. Ma ostrza, a nie sprężynkę i na moje oko można nim nawet lód zmiksować. Muszę sobie taki nabyć drogą kupna. Niestety pewnie dopiero w czasie następnych odwiedzin, bo w PL takiego ustrojstwa nie widziałam.
A tak w ogóle to najlepsze greckie frappe (w wersji mlecznej, bezmlecznej, kofeinowej i bez-) robi szwagier (?? - mąż siostry mego Męża :-D), ale nie udało mi się niestety podpatrzyć jak je robi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz