czwartek, 3 lipca 2014
Ashton Lee "Wiśniowy Klub Książki"
Już w ubiegłym roku obiecywałam sobie, że nie sięgnę po żadną książkę z tej serii. I trzeba było tej obietnicy dotrzymać. Pokarało mnie, słowo daję.
Miałam ochotę na miły, lekki romansik, a dostałam infantylną nudną obyczajówkę prosto z amerykańskiego południa.
Bohaterem tej powiastki jest małe miasteczko (5 tys. mieszkańców, ale tylko lekko ponad 1600 ma prawa wyborcze - reszta to młodociani? czy tak dużo letników mają?), miejska biblioteka w stanie upadku prowadzona przez prześliczną, rudowłosą bibliotekarkę, która szczegółowo omawia kolor swoich włosów z podrywającym ją złym (i żonatym) radnym oraz oczywiście członkowie (w większości członkinie) klubu książki reanimujący umierającą instytucję kulturalną przed rozjechaniem przez buldożery. Poza tym szczegółowe opisy potraw, nudne rozmowy, banalne refleksje na temat amerykańskich klasyków, a do tego zero romansu, zero dreszczyku emocji i zero wiarygodności.
Bleee...
Ale okładka milusia.
Ashton Lee
Wiśniowy Klub Książki
tyt. oryginału: "The Cherry Cola Book Club"
przekład: Anna Rogulska
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2013
seria "Między słowami"
w wersji papierowej 382 strony (ale dużym drukiem)
2/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz