sobota, 5 lipca 2014

Kindle Previewer, czyli z ePub do MOBI bez Calibre

Zaszalałam po raz kolejny i kupiłam e-książkę. Wrzuciłam ją sobie na kindelka przez Calibre, nawet bez konwersji, nie pojawił się irytujący napis "Personal" na okładce, więc od razu zaczęłam czytać. No i się potknęłam... Tekst wyjustowany do lewej - niezbyt estetyczny, ale da się znieść, niestety są ślady podziałów wyrazów w postaci byle gdzie wrzepionych myślników, a zbitki słów są na tyle częste, że utrudniają płynne czytanie.
Pewnie bym to przebolała, ale trafiłam w Świecie Czytników na wypowiedź Quirisa, który odsądza od czci i wiary Calibre, za zbyt daleko idącą ingerencję w kod książki, a podającą przepis na konwersję z pominięciem Calibre, co więcej z możliwością przejścia ebooka przez chmurę Amazonu, z której dawno zrezygnowałam ze względu na nieszczęsny napis "Personal", który zwyczajnie mnie złości, a na który Quiris też ma (dla mnie na razie trochę za skomplikowany) sposób.


Instrukcja umieszczona na blogu jest prosta, opatrzona oczywiście zrzutami z ekranu i rzeczywiście skierowana do "poszukujących zwykłych użytkowników" jak delikatnie nazwał takich ja autor bloga... kiedyś takich nazywało się lamerami ;-)
Sam Previewer (do ściągnięcia ze strony Amazonu) jest łatwy do zainstalowania i okazał się być świetnym narzędziem, choćby z powodu możliwości podpatrzenia pliku z uwzględnieniem również wielkości i kroju czcionek.
Sama konwersja trwała dosłownie kilka sekund, a zmiana wyglądu stron była znaczna. 
I w tym momencie utknęłam - nie wiem jak przesłać plik z previewera do chmury amazonu. Nie mam pojęcia nawet jak to zrobić inaczej niż przez Calibre (muszę spróbować wysłać po prostu jako załącznik do maila, zadziała?). Za to udało mi się skonwertowany plik wrzucić do Calibre. Po długich przeszukaniach w Previewerze i oczywiście przeczytaniu instrukcji, która w tej kwestii mi nie pomogła, odkryłam, że Previewer utworzył (i nic nie powiedział) folder ze skonwertowanym do MOBI plikiem.



Stamtąd wrzuciłam go do Calibre i kabelkiem posłałam na czytnik.
Po głębszym przyjrzeniu się sprawie efekt był  jednak trochę rozczarowujący. 
Po pierwsze pojawił się napis "Personal", który doprowadza mnie do szału.
Poprawiło się co prawda justowanie, ale przy braku podziału wyrazów spowodowało brzydkie rozstrzelenie wyrazów. Co więcej myślniki w środku słów, które wzięłam za pozostałość po dzieleniu wyrazów w ePub, pozostały, czyli jednak są raczej niedbałością w czasie tworzenia plików. Sprawę przesądziła zmiana szerokości interlinii: po konwersji w Previewerze, była większa i nie byłam w stanie jej zmniejszyć. 



Wydawało mi się, że straciłam również numery stron, ale okazało się, że plik ich po prostu nie zawierał. Są tylko niewiele mówiące lokacje. 
Ostatecznie wróciłam do skonwertowanego w Calibre MOBI.
Mimo tego zamieszania (i straconego czasu) uważam Previewera za bardzo fajne narzędzie - warte bliższego poznania. Jest dużo prostsze od Calibre. Wprawdzie nie zdejmie DRM, ale przyda się, kiedy w ebookarni interesująca nas książka nie ma formatu MOBI (a nie jest to niemożliwe), konwersja przebiega naprawdę sprawnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz