środa, 2 lipca 2014

Rachel Cohn "Beta"

Dominium - rajska wyspa. Dosłownie rajska: z cudownym klimatem, wzbogaconym powietrzem, łagodną przyrodą, uzdrawiającą wodą. Ludzie tak bardzo się tu rozleniwiają, że nie chce im się pracować. Od pracowania są pozbawione duszy klony. Serio. Tak to działa: człowiekowi najpierw usuwa się duszę, a potem klonuje... hehehe... do 48 godzin po śmierci.
Elizja (ha, jakie wymowne imię) jest klonem dość niezwykłym, jest nastolatką w wersji beta (klonowanie nastolatków ciągle jest jeszcze w fazie prób), ale szybko okazuje się być antytezą klonowatości. Zmienia się, dojrzewa, z pustej laleczki ewoluuje we wściekłą na cały świat kocicę. A jest się o co wściekać, uwierzcie...
W książce nie ma zbyt wiele akcji, nie ma zbyt wiele romasu (co może zmartwić młodociane czytelniczki), co więcej każdemu z facetów na drodze Elizji najwyraźniej czegoś brak: a to duszy, a to przyzwoitości, a to rozsądku... Jest za to sporo opisów Dominium i relacji społecznych zbudowanych po wielkich wojnach. W tej warstwie książka mogłaby być całkiem interesująca, gdyby nie była infantylna. A do tego zwrotom akcji brakuje dramatyzmu, a pomysłom świeżości. Fabuła masakrycznie przewidywalna. Właściwie, co tu dużo gadać, cała ta książka to po prostu rozdęty wstępniak do jakiejś kolejnej sagi.  

Rachel Cohn
Beta
tyt. oryginału: Beta
przekład: Berenika Janczarska
Czarna Owca, Warszawa 2013
w wersji papierowej 320 stron
3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz