wtorek, 9 września 2014

Irytujące on-line

Wczorajszej nocy próbowałam złożyć sobie zamówienie Oriflame. Fakt, że w ostatniej chwili, ale przecież mam do tego prawo. Jakiś błąd uniemożliwił mi zalogowanie się na stronie.


Próbowałam kilkakrotnie, z zerowym skutkiem. Kilka minut po północy poddałam się i powędrowałam spać. Z komórki wrzuciłam jeszcze życzenia urodzinowe dla kuzyna. Bo skoro FB przypomina, głupio nie zareagować. To przecież rodzina, bliska i na dodatek lubiana. Ale, no cóż, spóźnione, bo na FB czasem nie zaglądam...
Poranek upłynął mi na wypychaniu Młodej do szkoły i Męża do pracy, jak to zwykle w dni popołudniowej szychty bywa. Po czym siadłam do maili, a tam coś, co podniosło mi ciśnienie:


No ludzie... W środku nocy kłopoty z logowaniem, to do 7ej rano przedłużają ważność katalogu?! Do 7ej rano?! To chore naprawdę. I zakłada, że człowiek nic innego nie robi, tylko sprawdza maile. I stale jest on-line. Maila przeczytałam po 10ej. Gdybym szła do pracy na rano, pewnie odebrałabym go późnym wieczorem. Jako wkurzacz o poranku się nadał. I nie chodzi o to, że system miał błąd, bo decydując się na złożenie zamówienia w ostatniej chwili, niestety ryzykuję takie sytuacje (i dotyczy to też ostatniego dnia promocji, czy ostatniego terminu płatności). Chodzi o coraz powszechniejsze przekonywanie, że stale musimy być na bieżąco, on-line, w kontakcie. Otóż nie musimy. Firma, chcąc pójść na rękę konsultantom, mogła zdecydować się na ręczne przetworzenie zamówień, a nie przedłużanie takiej możliwości do 7ej rano, kiedy większość z nas naprawdę ma co robić w realu. Ktoś się wykazał brakiem wyczucia, a nawet, rzekłabym, brakiem szacunku.

I jak już tropem irytującego on-line idziemy, to zabawna promocja Woblinkowi się dziś zdarzyła:


A łańcuszek szczęścia na komórkę dobił mnie zupełnie: "Masz godzinę, żeby go przyjąć...", a jak qrna nie, to co?!



A to nawet nie połowa dnia... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz