poniedziałek, 2 września 2013

pierwszy dzień w gimnazjum

...szczęśliwie już za nami.
Nie poszłam do szkoły, choć jak się okazało, nikt by mnie nie wyrzucił. Nie wiem, czy Córce wydawało się, że będzie obciachawo jak pójdzie z rodzicami...
Stresior oczywiście był. Córka z tych nerwów utopiła swoją ukochaną komórkę w herbacie. Narazie nie udało się urządzenia odreanimować, może dlatego, że Mąż postanowił je leczyć prawie homeopatycznie:


Była oczywiście afera o podręczniki, że tylko Córka nie ma tylko dlatego, że jej matka czyta informacje ze zrozumieniem i dostosowuje się do szkolnych zaleceń - przyznam, że wkurzających już na wstępie. 
I niech mi kto powie, czemu w tygodniu są tylko 4 matematyki i tylko 1 fizyka?! I czemu, do kroćset, angielski nie odbywa się w grupach, tylko łącznie, w 32-osobowej klasie?!

I znowu podobało mi się doodle... ;)




1 komentarz:

  1. a nasza 16 stka taka fajna, żadnych na razie niemiłych niespodzianek nie doświadczyłam :)

    OdpowiedzUsuń