sobota, 26 października 2013

e-booki, audiobooki...

W szale e-bookowania przeczytałam sobie dzisiaj krótki i właściwie mało interesujący artykulik na stronie pokazanej mi przez Córkę. Artykuł na lubimyczytać.pl "Książka tradycyjna kontra elektroniczna" dotyczył nie tyle książek elektronicznych, co audiobooków i wydaje mi się, że autor troszkę pogubił się w pojęciach i porównaniach. Pod artykułem natomiast rozegrała się natychmiast bitwa słowna. Pojawiały się opinie, że tylko z papieru czyta się naprawdę. O ile podział między czytelnikami a e-czytelnikami nie jest już chyba tak wielki, o tyle są tacy, którzy audiobooki są skłonni odsądzać od czci i wiary, a ich słuchaczy traktować jak cofające się w rozwoju prymitywne istoty.
Nie jestem fanką audiobooków. Przeczytałam w ten sposób "Księżniczkę z lodu" i niewiele do mnie docierało z treści. Jak większość ludzi, jestem wzrokowcem i słowo napisane przyswajam skuteczniej. Jednak nawet przy dominującym odsetku takich ja, są jeszcze słuchowcy i kinestetycy. Ze słuchowcem wiadomo: usłyszy, przyswoi i pewnie zapamięta. Kinestetyk ma gorzej, ale wyobraźmy sobie słuchanie audiobooka w czasie treningu, mycia podłogi, szorowania garów czy prasowania.
Przy okazji natknęłam się na fajną porównywarkę cen e-booków upolujebooka.pl. Nie wiem, na ile są aktualizowane ceny, jak często, co przy codziennie zmienianych promocjach ma znaczenie, ale wygląda ładniutko. Co ciekawe w niej również nie jest uwzględniony empik.com
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz