czwartek, 31 października 2013

Gra Endera

Znowu przedpremierowo (dzięki za 2 bilety w cenie 1)...
Zacznę od tego: film mi się podobał. Podobały mi się efekty (tylko czemu nie w 3D?!): treningi w sali pozbawionej grawitacji, kosmiczne bitwy i podróże, wizualizacje planet...  i Harrison Ford, a jeszcze bardziej Ben Kingsley z tatuażami na twarzy i z przedziwną wymową. Podobała mi się muzyka Steva Jablonsky'ego, choć coraz częściej odnoszę wrażenie, że w kolejnych filmach, kolejne sountracki kolejnych kompozytorów są coraz bardziej do siebie podobne.
Mimo to nie uważam "Gry Endera" za dobry film. Moi skomentowali, że nie było w nim emocji, nie było głębi, nie było rozwoju. Faktycznie Ender pojawił się jako gotowy (pół)produkt na dowódcę i taki pozostał do końca filmu. Tymczasem książkowy Ender zaczął naukę jako bodaj sześciolatek, szkolenie skończył mając 11 lat. To spora rozpiętość czasu, szczególnie, kiedy mówi się o dziecku: 6-latka i 11-latka dzieli przepaść pod każdym względem: mentalnym, intelektualnym, społecznym, fizycznym, emocjonalnym... Asa Butterfield ma dziś 16 lat. Może z takim dzieciakiem jest łatwiej pracować, może więcej łapie, w końcu może łatwiej trafić do widza, bo to jednak nie jest film dla maluszków (nawet jeśli zabicie kolegi zastąpi się ciężkim pobiciem). Starszy Ender to również możliwość zasugerowania romansu z Petrą, co może rozszerzyć target o dziewczęta. Że przy okazji zmarnowana została ciekawa relacja między Enderem a rodzeństwem, nieważne...
Jak powiedział mój mąż: Dodano do gara po szczypcie różnych oderwanych wątków i wyszła z tego potrawa bezsmakowa zupełnie. Ja dodam: ale ładna. Bo w warstwie wizualnej film jest po prostu ładny.





Książka Orsona Scotta Carda jest absolutną klasyka gatunku; to wielowymiarowa opowieść z szokującym zakończeniem. Pokazuje ewolucję dziecka, przystosowanie do radzenia sobie w różnych społecznościach, stawianie czoła najgorszym frustracjom, lękom, zrządzeniom losu i wygenerowanym na własne życzenie problemom, a wszystko z potencjalną wojną z całkowicie obcą i niezrozumiałą rasą w tle. Całość podana jest sprawnie i wciągająco. Właściwie, czemu "Gra Endera" nie jest lekturą? Obecne dzieciaki wirtualnej rzeczywistości mogłaby czegoś nauczyć.
Nie dziwi, że Card tak długo wstrzymywał ekranizację, ale dlaczego ustąpił teraz? Nie wydaje mi się, żeby możliwości kina w zakresie efektów specjalnych zostały wykorzystane w pełni. W każdym razie nazwisko autora pojawia się w gronie producentów, co sugeruje, że zaaprobował on płaską interpretację swojego dzieła.




Gra Endera
Ender's Game


2013, USA
Premiery kinowe:
  Polska : 31 październik 2013
  USA : 01 listopad 2013
  Świat : 24 październik 2013


reżyseria: Gavin Hood
scenariusz: Gavin Hood
muzyka: Steve Jablonsky

zdjęcia: Donald McAlpine

obsada:
  Asa Butterfield - Ender Wiggin
  Harrison Ford (I) - Pułkownik Hyrum Graff
  Abigail Breslin - Valentine Wiggin
  Ben Kingsley - Mazer Rackham
  Hailee Steinfeld - Petra Arkanian
  Nonso Anozie - Sierżant Dap
  Viola Davis - Major Gwen Anderson
  Moises Arias - Bonzo
  Aramis Knight - Bean
  Andrea Powell - Theresa Wiggin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz