myślę o pływaniu Córki...
Czasu zajmuje w cholerę, bo całe weekendy mijają nie wiadomo kiedy. Wkurza straszliwie, bo na przystani wszystko odbywa się powoli, dostojnie, w najwyższym stopniu rozmemłanie i nigdy na czas.
Mąż się piekli już nie o wyniki, tylko zaangażowanie znikome, właściwie żadne.
Do tego Córka niby lubi, ale pływać nie chce, ścigać się tym bardziej, a z drugiej strony omegi jej nie krecą.
Być może to ostatnie Córki pływanie. Poczekamy, zobaczymy.
Ale póki co w czasie Błękitnej Wstęgi Odry było ładnie. Trochę melancholijnie o poranku:
Drugiego dnia prawie plażowo:
Potem zakończenie sezonu i nawet drobny puchrek odebrany na HOW Rancho.
I jeszcze spacerek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz